PRZYWILEJE MOGĄ RODZIĆ NIECHĘCI
Pewnej listopadowej niedzieli na stacji paliw w Krakowie zostałem obrzucony obelgami. Sfrustrowany człowiek, wyzywał mnie w sposób niezmiernie wulgarny, wyzywał od nierobów i pasożytów. Za to tylko, iż jestem na wózku. Obrał mnie sobie za przedstawiciela całej populacji osób niepełnosprawnych w kraju. Na stacji paliw było wielu mężczyzn, oraz obsługa, nikt nie reagował na jego zachowanie. Każdy raczej z zaciekawieniem się wsłuchiwał. Być może, było to spowodowane zaskoczeniem, a może to milczenie było cichą aprobatą. Jak wielu ludzi ma nas dość? I czy tylko nas? Ile jest grup uprzywilejowanych w kraju? Trudno zliczyć. Co do mnie, może i trochę jestem darmozjadem. Czasami tak się czuję, zwłaszcza, gdy od dłuższego czasu nie mogę znaleźć pracy. Miałem kilka ciekawych ofert, ale ze względu na bariery architektoniczne, których nie mogłem pokonać, oferty te nie były dla mnie dostępne. Oczywiście pracuje, jak mam możliwość dorabiam po godzinach, aby następnie oddać pieniądze właścicielowi mieszkania, które wynajmuję. Mieszkania w Krakowie w porównaniu do wynagrodzeń, są niezmiernie drogie. Kiedyś, jako osoba sprawna również pracowałem. Uległem wypadkowi przy pracy, potem karetka woziła mnie wiele godzin od szpitala do szpitala. Pech chciał, że służba zdrowia miała wówczas strajk, lekarze nie byli chętni, aby mi pomóc. Dopiero po około ośmiu godzinach, gdy dalsza podróż mogła mnie skierować już tylko do kostnicy, postanowiono mnie przyjąć w szpitalu. Było to w Opolu. Niestety tam nie mogli wykonać niezbędnych zabiegów, moja hospitalizacja przeciągnęła się o kilka miesięcy i straciłem szansę na odzyskanie większej sprawności. Tak, działo się to w kraju socjalistycznym, opiekuńczym znaczy się. Człowiek pracuje, ulega wypadkowi przy pracy i nie może liczyć na pomoc. Ale przecież w końcu mi pomogli, oczywiście w większości przypadków za łapówki.
W dużej mierze zgadzam się ze świrem, który mnie wyzwał. On niestety nie miał ochoty na podjęcie dyskusji, gdy tylko się odezwałem próbując coś wyjaśnić, oberwałem kolejną wiązką obelg. Nie zacytuję ich ze względu szacunek dla czytelników.
Wróćmy do problemu przywilejów, z których korzystają „nieroby” i „pasożyty”.
Przywileje mogą rodzić niechęci. Historia pokazuje, iż w chwilach kryzysu, grupy uprzywilejowane mogą być szczególnie prześladowane.
Nie uważam, aby to szczególne prześladowanie miało dotknąć osoby niepełnosprawne, niemniej jednak będą one narażone na ataki tego typu, jak to miało miejsce w moim przypadku.
Z dużych przywilejów korzystają wszelakie służby mundurowe. Mnożą oni wielu młodych, dobrze opłacanych emerytów, którzy dorabiają w kraju lub za granicą. Nie muszą pracować do 67 roku życia, a przecież praca na budowie nie jest lżejsza od pracy strażnika więziennego, celnika lub policjanta. Gdy z przywilejów korzystają górnicy, nauczyciele, różni urzędnicy państwowi, lub inne grupy, to mogą oni wtopić się w tłum. Kto wśród ludzi rozpozna górnika, nauczyciela, policjanta lub inną osobę z grup uprzywilejowanych? Niepełnosprawnego, zwłaszcza z widoczną dysfunkcją, np. poruszającą się na wózku, łatwo zauważyć.
Zawsze może się trafić jakiś sfrustrowany idiota, który zechce się na nas wyładować. Z drugiej strony staram się zrozumieć takiego osobnika, chociaż nie jest to łatwe.
Człowiek ciężko pracuje, zabiera się mu pod przymusem różnego rodzaju składki i musi płacić podatek dochodowy. Gdy robi zakupy płaci podatek VAT, czasami akcyzę. Co mu zostaje? Ochłapy. To nie jest w porządku.
Tak zwana pomoc dla osób niepełnosprawnych, kosztuje bardzo dużo. Proszę sobie wyobrazić, iż jest to cały przemysł. Żyją z tego ludzie obsługujący to szczytne zadanie. Koszty utrzymania urzędów są duże.
A różnego rodzaju, potrzebne przecież placówki, jak Warsztaty Terapii Zajęciowej, ośrodki rehabilitacyjne i inne. Oni również z tego żyją, lepiej lub gorzej, ale jednak. Dochodzą słuchy o różnego rodzaju nadużyciach w Państwowym Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, oraz w różnych placówkach innych instytucji z tego obszaru działalności. Znam przykład jednego Warsztatu Terapii Zajęciowej, gdzie na wycieczkę zagraniczną dla osób niepełnosprawnych pojechał kierownik placówki wraz z członkami swojej rodziny. Inną sprawą jest to, czy takie wycieczki powinny być sponsorowane z podatków ludzi, których być może nie stać na wycieczkę dla siebie i swoich dzieci. Przypadków nadużyć w skali kraju można by mnożyć. Ktoś na to pracuje, ale kto? Może ten sfrustrowany idiota, który mnie wyzywał?
Pozarządowe organizacje charytatywne działają zwykle lepiej i taniej od państwowych. Przede wszystkim są tam ludzie, którzy chcą nieść pomoc, a nie tacy, którzy chcą utrzymać etat (chociaż różnie bywa). Nie jest dobrym system ten, w którym zabiera się pod przymusem jednym, aby dać drugim. To daje ograbionym osobom argument ku temu, aby widzieć wśród osób uprzywilejowanych przyczynę tego problemu. Problem tkwi w systemie, to system jest wadliwy.
Ja, chociaż poruszam się na wózku, od lat głosuję za partią, która jest za zniesieniem, lub przynajmniej maksymalnym zniesieniem podatku dochodowego i innych przymusowych opłat typu ZUS, OC, itp. Ja również dużo pracuję, jeżeli tylko mogę. Niestety jestem za to karany podatkami. Płacę do Urzędu Skarbowego, finansuje „bezpłatną służbę zdrowia”. Obliczyłem, iż więcej płacę składek dla NFZ, aniżeli korzystam.
Będąc jeszcze sprawnym pracownikiem przemysłu energetycznego, uległem wypadkowi przy pracy. Wożono mnie wiele godzin od szpitala do szpitala, nie chciano mnie przyjąć (były wtedy strajki w szpitalach). Gdy już ledwo żyłem przyjęto mnie wreszcie w jakimś szpitalu, gdzie jednak nie mogli mi zrobić potrzebnej operacji. Moja hospitalizacja przedłużyła się, straciłem też szanse na odzyskanie sprawności w większym stopniu.
Ten system z bezpłatną służbą zdrowia jest pomyłką, wiele pieniędzy rodzina wydała na łapówki dla lekarzy. Pacjent nie jest traktowany, jak klient, ale jak problem.
Wracając do furiata wyzywającego mnie na stacji paliw...
Co zrobić z takim człowiekiem? Za taki czyn kara się należy, ale ja chciałbym go ukarać dodatkowo. Mianowicie chcę, aby nie pobierać od niego przymusowych składek, oraz nie zabierać jego pieniędzy w postaci podatku dochodowego. Wytrąca się mu w ten sposób argumenty, gdyż nie będzie dotować żadnych pasożytów i nierobów w postaci osób niepełnosprawnych.
Ów wyzywający mnie osobnik mówił coś o „waszych klubach sportowych”, widocznie miał styczność z takimi klubami. Tak, tego rodzaju kluby korzystają różnego rodzaju dofinansowań. Ja osobiście nie należałem, ale w czasie studiów byłem członkiem Akademickiego Związku Sportowego, w ramach którego uprawiałem koszykówkę. Po studiach zająłem się pracą zarobkową, na sport już nie mam czasu. Nawet tego rodzaju sekcje korzystają z dofinansowań. Czy są one większe aniżeli dofinansowania dla sekcji osób sprawnych? Nie sądzę.
Ile pieniędzy państwo wydaje na różnego rodzaju działalność sportową, zwłaszcza na sporty olimpijskie, itp. Czy tam nie ma pasożytów? Może należy skończyć z tego rodzaju procederem. Całe to Euro 2012 kosztuje nasz kraj tak dużo, iż przez lata będzie ciężko się po tym pozbierać...
Tego rodzaju redystrybucja dóbr nie rozwiązuje problemów, pojawiają się natomiast dodatkowe. Jestem za tym, aby ludzie mogli rozwijać w sobie dobroć i empatię, ale z własnej nieprzymuszonej woli. Być może wtedy nie napadnie mnie żaden furiat, nie będzie mieć argumentów, a jeżeli to zrobi, sam najprawdopodobniej sam będzie potrzebować opieki.
Największą pomoc jaką otrzymałem była ze strony rodziny, oraz kilku osób dobrej woli. Pomogli, bo chcieli i nie będą wyzywać mnie od darmozjadów.
W społeczeństwie, w którym ludzie sami będą decydować o owocach swojej pracy, większe znaczenie mieć będą organizacje pozarządowe. Są mniej energochłonne, co sprawia, iż dystrybucja jest w większym stopniu zbliżona do idealnej. Natomiast państwowe urzędy typu PFRON, PCPR lub inne, są znacznie bardziej energochłonne. Brakuje pieniędzy na niezbędne przedmioty dla osób niepełnosprawnych, jednocześnie muszą być pieniądze na utrzymanie całej infrastruktury. W urzędach tych pracuje mnóstwo osób, dodatkowo należy doliczyć koszty utrzymania budynków, wyjazdy służbowe, szkolenia, sprzęt, samochody, itd.
Dla wszystkich będzie taniej, gdy zrezygnujemy z tej formy pomocy dla osób niepełnosprawnych i nie tylko. Wszelkie przywileje, dla różnych grup zawodowych, dla sportowców, wszystko to w chwili kryzysu będzie źródłem napięć. W przeciwieństwie do wielu innych uprzywilejowanych osób, ja poruszając się na wózku nie wtopię się w tłum. Zawsze ktoś sfrustrowany może mnie dopaść. Czy mam już się bać?
A.K. 13.05.2012
Ile warte są urzędy?
Po zlikwidowaniu placówki Urzędu Pracy w Paczkowie nasi mieszkańcy muszą odbywać pielgrzymki do Nysy. Jest to kłopotliwe, zwłaszcza w dobie kryzysu, a przede wszystkim bardzo wysokich cenach paliwa. Wiele osób bez środków do życia nie ma na to pieniędzy, aby wykupić bilet do Nysy. Owszem można się starać o pokrycie kosztów, co jest dodatkowo uwłaczające i kłopotliwe.
Dodatkowym problemem jest przeregulowanie, które panuje w wielu urzędach, w Urzędzie Pracy również.
Ostatnio miałem przyjemność rejestrowania się jako poszukujący pracy. Niestety zapomniałem wziąć ze sobą dyplom ukończenia uczelni wyższej... Mógłbym przesłać kserokopię potwierdzoną za zgodność z oryginałem w Urzędzie Miasta w Paczkowie, co z resztą zaproponowałem. Niestety, w UP mają własne pieczątki i własne dyrektywy. Pieczątka z UM w Paczkowie nie jest dla nich wiarygodna. Powiedziałem do urzędniczki, iż - dyskredytuje Urząd Miasta w Paczkowie i w ten sposób wydaje świadectwo o tym, iż urzędy nic nie znaczą. Następnie stwierdziłem wprost – w takim razie wasz Urząd też jest bez znaczenia.
Jeżeli urzędnik nie wierzy urzędnikowi, to prawdopodobnie ma jakieś informacje, których nie chce mi ujawnić, a które to tłumaczą ten brak zaufania. Ciekawe i pouczające. Uczmy się od biurokratów, by im nie ufać.
Wracając do sprawy dyplomu, wątpię aby na miejscu w UP w Nysie był zatrudniony specjalista, który mógłby sprawdzić autentyczność tego dyplomu. Mógłbym przywieźć do urzędu sfałszowany dokument i prawdopodobnie nikt by tego nie rozpoznał.
Ale tu nie chodzi o to, chodzi o pokazanie człowiekowi, gdzie jest jego miejsce. Mamy posłusznie wykonywać ich dyrektywy, nawet te głupie i nieżyciowe. Tak oto rozwija się faszyzm.
Za czasów Hitlera urzędnicy również mieli swoje dyrektywy, wypełniali je i wszystko dobrze funkcjonowało, jak to u Niemców. Może to są te nowe standardy UE? Nie zapominajmy, że Urząd Pracy będzie trzymał nad Polakami pieczę do 67 roku życia. Więc czapki z głów i całować rączkę urzędnika!
A.K. 02.04.2012
Czerwonoskórzy
W Paczkowie o dziwo roi się od czerwonoskórych, ludzi z czerwonymi twarzami. Czasami przechodzą pojedynczo, ewentualnie parami lub w małych grupach. Zwykle na Rynku stoją na którymś z rogów pod sklepem; polują znaczy. Polują na bladą twarz, która zwie się sponsorem.
Ci niekiedy trzeźwiejący ludzie zdają się tworzyć coś w rodzaju subkultury. Mają swoje obyczaje, miejsca spotkań i tematy rozmów. Nie wiem, czy żuli można nazwać subkulturą, zastanawiam się? Nawet, jeśli tak, to prawdopodobnie można by podzielić ich na różne podgrupy, ale nie o tym teraz. Nie sądzę także, aby należeli do Polskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Indian, chociaż jakby ich ubrać odpowiednio to mogliby się wpasować w te klimaty.
Są to zwykle ludzie, którzy cieszą się pełnią praw obywatelskich. Nie są uznani za niepoczytalnych, chorych umysłowo ludzi wymagających opieki osób drugich. O nie! To są ludzie umysłowo normalni! Mają prawo brać udział w wyborach. Mogą wybierać np. burmistrza, posłów, a nawet prezydenta kraju!
Gdy niedawno poprosiłem jednego z nich o małą przysługę, zaoferowałem w zamian kupienie dobrego piwa; co zresztą zrobiłem. Moja oferta nie była zadowalająca dla tego człowieka, gdyż za te same pieniądze miałby „malinówkę”, czyli jakiś wino-podobny trunek. Czerwonoskórzy przeliczają wszystko na procenty, to znaczy ile za ile. Ważne, jakiego będzie miało „kopa”. Nie liczy się tak bardzo smak, chociaż ta „malinówka” to podobno smakuje ekstra, nawet powąchałem kiedyś, ale nadal nie wiem jak smakuje... Faktem jest, że nie śmierdzi jak dawne jabole.
Wracając do praw obywatelskich owych czerwonoskórych z naszego Rynku i nie tylko (z całej Polski). Nachodzi mnie myśl budząca zgrozę, że oni podobnie tak, jak trunki, wybierają polityków. Nawet, jeżeli nie robią tego świadomie, to czynią to podświadomie; co pewnie przychodzi im łatwo, gdyż ciągle odrywają się od świadomości tu i teraz.
Nie ważna jest treść, jako taka, kop się liczy! To dlatego w systemie demokratycznym, gdzie „dwóch meneli spod budki z piwem może przegłosować profesora z uniwersytetu”, mamy polityków, którzy jak ta „malinówka” mają dobrego kopa przeliczeniowego. Teraz rozumiem i już się nie denerwuję na to, iż Bronek, czy Donek dają nam kopa.
Patrząc w tym kontekście na politykę, łatwiej zrozumieć to, co się dzieje w Rosji. Nie widzę jednak analogii do Stanów Zjednoczonych, może dlatego, iż tam więcej jest ćpunów, kto wie?
Na dragach się nie znam, więc wolę pozostać w swoich rozważaniach na słowiańskiej ziemi.
Czerwonoskórzy mają większe znaczenie dla naszego społeczeństwa, aniżeli wielu z nas, bladych twarzy uważa. To oni są solą tej ziemi, wyznaczają trendy i tak jak za czasów romantyzmu kultura chłopska (ludowa), tak za czasów postdemokracji żulencja ma wpływ na kształtowanie się kultury narodowej.
A.K. 03.04.2012
|